środa, 15 września 2010

Tumiwisizm niedosłowny.

Bawią mnie ostatnio ludzie. Bawią mnie wręcz kosmicznie. Śmieję się z polityków, władz i wszelkich maluczkich, którzy na siłę próbują udowodnić światu (tak, właśnie światu, gdyż sami dobrze wiedzą, że to gówno prawda) że ich zdanie cokolwiek znaczy. Co gorsza, jedni drugim nawzajem rozdmuchują to urojone poczucie własnej wartości do rozmiarów, bez mała, ogni olimpijskich.
Paranoja.
Dla przykładu, no kto by pomyślał, że w durnej sprawie przestawienia sprzed budynku administracyjnego (jakim niewątpliwie JEST pajac, przepraszam paŁac prezydencki) dwóch zbitych razem dech, o zdanie zapyta się te wszystkie babcie? Jakie prawo decyzyjne one mają, no ja się pytam...? Kto w ogóle zezwolił na postawienie tam tego nieszczęsnego krzyża?
  I oczywiście, jak każe prastara tradycja, zapytane o zdanie oczywiście się nie zgodziły, no bo co, kurczę blade... I już mamy katastrofę na skalę medialno-światową, porównywalną co najmniej do sterroryzowania sejmu wraz z zawartością, przy pomocy gumowej kaczki. Ahh..! Zapomniałam, teraz przecie jakiekolwiek wspomnienie wyżej wymienionego ptaka odczytywane jest z miejsca jako obraza zmarłego prezydenta i nie wiadomo jaki dyshonor czy profanację jeszcze... Kajam się, i zapewniam, że gdybym tylko mogła poklęczałabym na grochu w ramach pokuty.
  Ostatnio rozbawiło mnie szczególnie dwóch naszych najsławniejszych polityków. Jeden z nich to aktualny nasz Pan Premier, który dość niefrasobliwie zmienia poglądy i zdania pod presją opinii publicznej. Zazwyczaj przy okazji stosuje żelazny wręcz argument, że "on nic nigdy nie mówił..." Szanowny panie, czy to nie aby  zbyt mocne słowa...? W dzisiejszych czasach bardzo łatwo jest sprawdzić czy jakakolwiek osoba publiczna faktycznie powiedziała coś lub nie... Niemal w każdej sytuacji gdy otwiera usta, w pobliżu znajduje się ktoś z dyktafonem, aparatem lub telefonem komórkowym przygotowanym na to, żeby zarejestrować najmniejsze, bodaj, westchnienie.
  Drugi natomiast to nasz były pan premier, który zamiast faktycznie cierpieć z powodu osobistej tragedii jaka mu się przydażyła, wyciera sobie, łagodnie mówiąc, twarz śmiercią brata i rozdmuchuje coraz to nowe paranoje i afery na ten, i na inne pokrewne tematy...
Ja osobiście politykę mam w nosie, tak samo jak ona ma mnie. W tym jednym punkcie doskonale się zgadzamy i nie wchodzimy sobie nawzajem w drogę. Problem polega na tym, że ostatnio, dosłownie nie da się jej przeoczyć, gdyż niebawem nawet na wieczkach od masła będą drukowane (oczywiście za odpowiednią dopłatą, bo w końcu kryzys i jakoś zarabiać trzeba) hasła i okrzyki polityczno-wojenne.
   To moje osobiste zdanie, nie wciśnięte mi w łeb na silę przez jakąkolwiek osobę uprzywilejowaną. Wypracowałam je sobie na podstawie wielogodzinnych obserwacji przeróżnie nastawionych politycznie środków przekazu. Mam tu na myśli zarówno społeczność internetową, wręcz paradoksalnie odmienne zdania różnych rozgłośni radiowych, gazet i stacji telewizyjnych. I wszyscy mają rację, ba! Najchętniej poustawialiby sobie na wszelkich profilach i opisach zwrot "A nie mówiłem?!"
Komiczne, no boki zrywać...

 Tak się właściwie zastanawiam, czemu do licha ciężkiego piszę tu o polityce... Chyba zwyczajnie nie mam innego tematu do ponarzekania, a jak powszechnie wiadomo polityka jako taka świetnie się do tego nadaje.
 Ponarzekałam, to teraz idę sobie zrobić herbaty.
Cya :D

2 komentarze:

Jackie D. Flint pisze...

Nie da się powiedzieć, żebyś politykę miała w nosie, skoro tak kwieciście na nią narzekasz. Na wybory chodzisz? Chodzisz. O obecnej polityce się z Tobą porozmawiać da? A jakże.
Więc w czym problem? W tym, że ludzie w tym kraju, jak ich postawić w tłumie, to okazują się głupsi od byle kozy? Każde państwo tak ma! (wyjątkiem są Amerykanie - oni są przypadkiem specjalnym, leczonym osobno na przerost formy nad treścią)
A może w tym, że politycy są durni? Co z tego, że się napisze gdzieś, że durni? Sami to wiedzą najlepiej. Wiejską podpalić, koryto im zmienić, bo ludzie to tylko ludzie - jak wymienimy tych co na Wiejskiej siedzą to wyjdzie gwizdek za szkiełko.
Bez bulwersu - mamy piękny kraj i wybitne jednostki. Fantastycznych satyryków i naprawdę sporo całkiem inteligentnych ludzi. Mamy fantastyczne kobiety. Pyszną kuchnię.
Opłaca się to wszystko ignorować tylko dlatego, że Wiejska jest durna, a inteligencja tłumu to zawsze ilość ludzi podzielona przez najgłośniejszej jednostki?

~Atka pisze...

Kto tu cokolwiek ignoruje... chciałam pomarudzić to pomarudziłam na to co FAKTYCZNIE jest do bani... z jakiej racji mam marudzić na rząd Francuski czy jakikolwiek inny? swój mam blisko wiec marudzę na niego xD Jak będę miała ochotę się porozwozić nad czyjąś genialnością, poskrobię o naszych wybitnych satyrykach i całej reszcie tałatajstwa ;)