środa, 13 lipca 2011

Zęby, pniaki i wakacje...

Mam zaszczyt poinformować, że razem z moją starą, choć rzadko widywaną znajomą Weną doszłyśmy do wniosku, że nadszedł moment odpowiedni na klepnięcie kolejnego kawałka mojej zajmującej historii. Plan ów zasługuje na miano długofalowego, gdyż samo postanowienie napisania notki pojawiło mi się w głowie na początku czerwca. O ile dobrze pamiętam był do 10ty czerwca w okolicach godziny dziewiątej wieczorem. Niestety, nie jest to w żadnym wypadku skutek tajemnego oświecenia czy porwania mnie przez jakichś skretyniałych obcych. Pomysł przyszedł mi do głowy gdyż miało wtedy miejsce wiekopomne wydarzenie. Mojemu małemu Reniferątku wyrósł pierwszy z O-Rany-Ale-Ostrych Ząbków (których notabene natychmiast genialne dziecko nauczyło się świetnie używać). Teraz, czyli dobrze ponad miesiąc później, Młody ma ząbków cztery i jest moim osobistym Reniferem drapieżcą. Poluje głównie na ubrania i cudze palce zostawione przez właściciela samopas w nieodpowiednim miejscu. Jako Wcale-Już-Nie-Tak-Świeżo upieczona mama, mam do powiedzenia: Hura!

  W świecie zewnętrznym natomiast, zmiany pędzą kurcgalopkiem istnymi stadami. Moja najdroższa Rodzicielka (zwana wcześniej i później MW) wyprowadziła się z mieszkania, zostawiając nas sam na sam (o tyle o ile) z naszym własnym losem. Niektórzy zakrzyknęliby "Hura! Nadszedł czas szalonych prywatek!"

...

Tak, chciałabym.

Niech powyższe zdanie tchnie w czytelnika całym kilkudziesięcio kilotonowym ładunkiem zrezygnowanego realizmu na jaki mogę się zdobyć będąc mamą półrocznego dziecka.

Poza tym...

Piękne i ukochane przeze mnie od wczesnego dzieciństwa działki sprzed naszego balkonu, zastąpiło teraz stado koparek, wierteł i innego specjalistycznego badziewia do osuszania terenu. Już nie ma drzew owocowych, kwiatów, ptaków i innego ukochanego romantycznego tałatajstwa do gapienia się nań wieczorami. Teraz strach jest się bać i otwierać okna w dzień, gdyż stada dziwnych stworzeń znaczą swą bytność na terenie, okrzykami "Heniu! Browaaaar...?!" albo "Cztery Harnasie!! Tylko zimne! I przestaw koparke!!".
  Boję się nawet domyślać, co będzie później.  Reniferątko na szczęście nie zwraca uwagi na te okrzyki wojenne i całą swą uwagę skupia na obgryzaniu wszystkiego co się da, w tym kocich ogonów. Naprawdę.

Kończę pisaninę na razie. Pewnie coś jeszcze wrzucę przed wyjazdem, a już na pewno po powrocie. Zapowiada się na czynny wyjazd :D

Niniejszym, Sezon letnich migracji uznaję za otwarty. Polsko, świecie zewnętrzny, klimacie umiarkowanie kontynentalny, NADCIĄGAMY!

wtorek, 12 lipca 2011

Przecinek

Siadłam do komputera żeby napisać coś długiego.. coś, co opisałoby wszystko (albo chociaż większość) co zdażyło się u nas w trakcie ostatnich sześciu miesięcy. Efekt jest taki, że minęła czwarta rano, a ja jedyne co zrobiłam to obejrzałam kilka odcinków Fairy Tail'a -.- i weź tu człowieku pisz.

 No nic, na sto procent ktoś tu wejdzie (śledzicie mnie, wiem o tym :>) Więc pozwolę sobie wkleić tylko powyższy kawałek i resztę dopiszę na dniach.

Nu, to dobranoc wszystkim tym, którzy mają wakacje i dzieńdobry całej reszcie ;P

Shi