środa, 29 września 2010

Takie tam...

Człowiek to jednak całkiem ciekawa istota. W sensie jednostki, nie gatunku. Nie uczy się ani na własnych, ani na cudzych błędach, mimo tego że całe życie sobie powtarza by o tym pamiętać, ba... Śmieje się i nabija z sobie podobnych, sądząc iż w jakiś sposób daje mu to przewagę...
  Niezależnie od tego, co nas spotyka, praktycznie zawsze będziemy na to podatni drugi, trzeci, dwudziesty raz. Małe ma tu znaczenie, czy TO było pozytywne czy negatywne. Człowiek zawsze w jakiś sposób da temu szansę na zdarzenie się znowu.
  Przykładowo: walnięcie się młotkiem w palec podczas przybijania gwoździ nie spowoduje wcale, że zmienimy technikę wbijania, tylko że uzewnętrznimy się na otoczenie serią wyszukanych cytatów ze Słownika Wulgaryzmów (często również w kilku językach naraz), poczekamy aż przestanie boleć i dawaj, wbijać od nowa. Rzadko ma to coś wspólnego z poczuciem gwoździowego obowiązku. Rzadziej jeszcze od tego jednego gwoździa zależy los gatunku, wszechświata czy inna superważna rzecz. Po prostu po każdym razie, wewnętrznie upieramy się, że "tym razem się uda". Po którymś kolejnym niepowodzeniu, zamienia się to w udowadnianie sobie i światu, że "DAMY radę i KONIEC" sprawa osobista.
  Ale to nie tyczy tylko gwoździ. Tak samo będziemy się zachowywać przy nauce, pracy czy miłości. Człowiek już tak ma. :)

Nie to co koty.
 Uwielbiam koty. Są mruczącą definicją wszystkiego, co zebraliśmy pod (wspomnianym już przeze mnie przy którejś okazji) hasłem "Tumiwisizmu". Mają serdecznie w nosie, co się dzieje wokół, tak długo jak mają czysty żwirek w kuwecie (a i to tylko te wygodnickie), co jeść, gdzie spać i, opcjonalnie, z kim spółkować. Nie spędzają bezsennych nocy przewracając się z boku na bok i myśląc nad tym co było, mogłoby być czy będzie. Nie mają po co (może to dlatego zawsze łączono je z wiedźmami, mają w końcu podobny stosunek do świata, nie interesuje ich on dopóki nie włazi z butami do domu). Mogą być wredne, potulne, kochane, głupawe, ale nigdy nie oszukają swojej naturalnej olewczości na wszystko. Nie znaczy to też, że są złe. Potrafią się bawić, pocieszać, często nawet pomagają wygonić z domu mniej lubianych znajomych. Ot taki czterołapy domownik.
  Koty potrafią słuchać. Nie rozumieją słów ale rozumieją emocje. Jeśli "kochają" człowieka, któremu jest ciężko, zrobią wszystko co w ich futerkowej mocy, żeby poczuł i pamiętał, że nie jest sam. Nawet, jeśli znaczyć to będzie ściąganie mu kołdry w środku nocy, kładzenie się na twarzy czy łapanie za kostki w pustym korytarzu. One tam są i już. I mamy o tym pamiętać, kurde.
 Zazdroszczę im. Czasem naprawdę wolałabym się pozbyć wyobraźni abstrakcyjnej i móc wyłożyć na wszystko brzuchem do góry i po prostu żyć.


  Kompletnie bez sensu, ale jakoś samo tak wyszło. Czytać się da, zrozumieć też i to na kilka sposobów.
Może jeszcze coś dziś wkleję, ale już jak mnie najdzie wena, a nie jak mnie będą popędzać ;P
C'ya

3 komentarze:

ikona pisze...

tumiwisizm to zawsze przykrywka dla kotlujacego sie pod skora okropnego cierpienia i smutku. pustki?
czlowiek ma to do siebie, ze uczy sie na bledach. nie od razu, nie swiadomie, ale jednak. czasami to wieksza ostroznosc przy wbijaniu gwozdzia, czasami rozpoznawanie symptomow nadchodzacego deszczu a innym jeszcze razem przewrazliwienie w relacji z drugim czlowiekiem. to przez bol i naturalny strach przed nim.
tak juz mamy.

~Atka pisze...

Bardzo prawdopodobne. Zaczynam doceniac tego badziewia. W przeciwienstwie do poprzednich moich dziwadel, nie krzywie sie z niesmakiem jak tu wchodze ^^ znaczy chyba, ze przynajmniej w polowie to tu jest szczere :)

ikona pisze...

a jakas notka moze, a?