poniedziałek, 7 września 2015

Szkolni Prześmiewcy wiele lat później.


O wynikach i frekwencji wczorajszego referendum wiedza już chyba wszyscy. Każdy ma coś do powiedzenia, każdy ma dobre wytłumaczenie czemu w nim udział wziął lub nie. To czego nie rozumiem w tym wszystkim to gimbazjalna wręcz nagonka na tych którzy oddać głos poszli. Serio, mam wrażenie ze ktoś mi zrobił numer i doooobrych kilka milionów obywateli (włącznie z dziennikarzami, aktorami i komu tam jeszcze dzisiaj mikrofon w twarz wycelował) naszej pięknej RP, zamieniło głowy z dupami na miejsce i teraz nie mogąc znaleźć dobrego wytłumaczenia własnej absencji, drze łacha z ludzi, którzy z rożnych powodów poszli spełnić "obywatelski obowiązek" i wrzucić tę "nic nie znaczącą" i "kompletnie niedecyzyjną" urnę do kartki (czy jakoś tak). Znowu możemy obserwować sytuacje w której drobny ułamek ludzi którzy zachowali się właściwie zostaje zgnojony przez te grupę klasowych prześmiewców i cwaniaków, którym pracy domowej odrobić się nie chciało, a przez "durne kujony" wypadają gorzej na forum klasy.


Czuję się dziś osaczona, a nie zrobiłam nic złego.
To tylko ja, czy ktoś jeszcze to zauważył?

piątek, 4 września 2015

Epizod

-Cześć! Zgadnij co dla ciebie mam!- zakrzyknęła mi kiedyś Y przez średniej jakości połączenie skajpowe.
- Niech zgadnę, więcej koralików?- Zapytałam żartując z jej ostatnich zapędów zakupowych i modląc się w duchu, żeby nie urwało nam zasięgu po raz pierdyliard pierwszy.
-Nie! Kółeczka!- Zapiszczało wstrętne Szczurzysko i przez kamerkę pokazało mi stertę- czegoś. Szarą masę popakowaną w najmniejsze na świecie samarki. Tyle przynajmniej było widać przez komórkową kamerkę. - Tylko chyba trochę małe kupiłam. Zobaczymy!- Zawyrokowała, po czym płynnie zmieniłyśmy temat na coś innego.
Sytuacja ta miała miejsce jakiś miesiąc temu, może mniej. Od tamtego czasu owa niezidentyfikowana masa czegoś przyjechała razem ze Szczureństwem do mnie i leżała dwa tygodnie na półce zapomniana i opuszczona. Aż do dziś. Wróciwszy z rowerowych wojaży postanowiłam jednak nie włączać dziś żadnego z moich MMORPGowych niedobitków i zrobić coś konstruktywnego, opcjonalnie czegoś się nauczyć. Szycie odpadło szybko przez wzgląd na brak części materiałów. Zdecydowałam się więc na (sic!) kółeczka. Po machnięciu półtora metra półperskiego łańcucha ocknęłam się z trybu autopilota i poszukałam w guglu jakichś fajnych wzorów kółeczkowej biżuterii.
  To był mój pierwszy błąd.
  Ma się rozumieć, w skali epizodów, a nie dzienny.
  Dzienny byłby co najmniej kilkunasty, łącznie z wypędraniem w ogóle rano spod kołdry.

  Tak więc niestety przypomniałam sobie o tych nieszczęsnych szczurzych kółeczkach, niestety znalazłam je i niestety spróbowałam z nich zrobić jedną z najprostszych rzeczy, mianowicie krzyżyk...


  Na miłość wszystkich Bogów w jakie wierzył gatunek ludzki od początku swoich dziejów, co mi przyszło do głowy!? Kółeczka okazały się miękkie, cienkie i małe jak coś BARDZO miękkiego, cienkiego i małego. Na krzyżyk się uparłam, montowanie go zajęło mi z grubsza trzy kwadranse (normalnie 10 minut maks) i wyszedł jakoś tak, smutno. Resztą kółeczek szarmancko pierdyknęłam z niesmakiem w kąt pudełka i pożałowałam gorzko. Dokumentacja poniżej.