Autobus podmiejski. Wieczór. Usiadłam wraz z jadącą w tym samym kierunku, dawno nie widzianą znajomą, na dwójce przy drzwiach. Małe Rogate siadło samo po drugiej stronie alejki (nad kołami siedzenia są wyżej i młode widzi wyraźniej). Przed nim jakaś pozakupowa Jej-Ekscelencyja.
Młode było po kilku godzinach zabawy z kuzynką, lekko zmęczone, lekko rozmarudzone. Po chwili wytchnienia jaką zaserwował nam mijany po drodze McDonalds, pisklę moje zaczyna marudzić.
-Maaaamooo! A jak wrócimy to mogę pooglądać bajki?- Wyjęczane w moim kierunku zaraz zwróciło uwagę siedzącej przed nim matrony.
-Nie, kochanie, już jest za późno a Ty musisz jeszcze powtórzyć wiersz.- Mówię stanowczo, próbując szybko zakończyć dyskusję. Dziecko naburmuszyło się, założyło ręce i spróbowało jeszcze raz.
-Ale maaamooo! Tylko chwilę! Wcale nie jest późno!
W tym momencie Jej-Ekscelencyja najwyraźniej nie wytrzymała i odwróciła się do niego mówiąc:
-Będziesz mógł pooglądać, mama ci pozwoli nie martw się.- I patrząc na moje początkowo uprzejme zdziwienie dodaje:
-Pani mu odpuści, nie ma co dziecka trzymać za krótko.
-Widzi Pani, jest już późno a ja zadecydowałam.- Odparłam i z lekkim niedowierzaniem odwracam się do znajomej, z którą prowadziłam uprzednio rozmowę. Nie udało mi się odzyskać utraconego wątku, bo z lewej usłyszałam drwiące:
- Nie można by mu choćby powiedzieć że poogląda? Do domu pewnie jeszcze kawałek.
-Wie Pani, ja wolę żeby wiedział na czym stoi niż okłamać go i narazić na płacz i zawód w domu.- Powiedziałam już bardzo mało przyjaźnie i odwróciłam się na dobre.
Mam chyba ostatnio pecha.
1 komentarz:
Zdecydowanie masz pecha. I rację, że młodemu nie odpuściłaś ;)
Prześlij komentarz