Anegdota własna, którą wrzuciłam na fejsbuka i zapomniałam wrzucić tutaj. Tam niedługo przepadnie a tutaj możliwe, że zatrzyma się na chwilę. :)
Notabene chyba faktycznie zabiorę się za aktualizacje tego tutaj ;)
2 Lipca 2013
Sytuacja sprzed minuty.
Jak każdy normalny człowiek bywam głodna. Jak każdy w miarę normalny
człowiek w takim wypadku- idę do kuchni i robię sobie jeść. Tym razem
padło na jajecznice z jakąś bliżej nieokreśloną padliną.
Stoję
zatem i pichcę sobie w najlepsze, gdy nagle odezwał się dzwonek przy
drzwiach. Jako że kotom moim, o mało co szanownym, nie ufam za grosz, złapałam najbliższe futrzaste paskudztwo
co by mi padlinki w trakcie przyjmowania interesanta nie opierniczyło i
dawaj do drzwi. Tu zaczyna się polka. Za drzwiami, bowiem, stały dwie
uśmiechnięte (przez pierwszą chwilę) staruszki z jakimś wiechciem
ulotek czy innych badziewików dla ludzi którzy otwierają drzwi zbyt
szybko. Najbliższa z nich, nie spojrzawszy nawet w moją stronę zaczęła swą
wypowiedź w momencie w którym nacisnęłam klamkę.
-Dzień dobry pani,
jeśli byłaby nam pani w stanie poświęcić chwilkę...- Tu szanowna babcia
nie zawieszając wypowiedzi zaczyna szperać w swoich karteluszkach.-
Zapraszamy na spotkanie organizowane przez warszawskich Świadków Jehowy,
na których to rozmawiać będziemy o...- i tu wreszcie urwała.
Dopiero po
sekundzie przyglądania się sobie nawzajem doznałam olśnienia i
wypuściłam z rąk szamoczącego się czarnego kota, odłożyłam poza zasięg
ich wzroku ten okropny nóż którym akurat moment wcześniej kroiłam mięcho
i schowałam pod bluzkę pentagram wiszący mi na szyi. Panie nawet nie
protestowały na moje stwierdzenie że "Wybaczą ale to wybitnie nie mój
temat" i truchcikiem opuściły klatkę schodową...
Jajeczniczka wyszła w dechę, btw.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz