Wakacje. w tym roku były wyjątkowo aktywne, przynajmniej dla mnie.
Mimo ponad trzydziestostopniowych upałów i powietrza gęstego do tego stopnia, że człowiek instynktownie zaczyna je przeżuwać, udało mi się ruszyć tyłek zza firewalla i pooddychać względnie świeżym powietrzem. Chronologicznie powietrze było później niż wcześniej, zaś najpierw był tydzień w Nowym Miejscu. Nowe Miejsce okazało się wbrew wcześniejszym obawom genialne, a jego Mieszkańcy przesympatyczni, choć przyznam, w wielu aspektach oryginalni. W Nowym Miejscu grawitacja działa szczególnie mocno, zwłaszcza rano. W efekcie po kilku nieudanych próbach zrezygnowaliśmy z P. z pomysłów równie abstrakcyjnych jak wstawanie rano, albo dojechanie na koncert (chlip :s). Udało się natomiast kilka innych ciekawych rzeczy o których z różnych względów nie będę wspominać i już. To tak ogółem.
Po Nowym Miejscu przyszedł czas na Orkon.
Uolaboga. Przysięgam, był to jeden z lepszych Orkonów ostatnich lat. Niestety tylko pod względem zabawy obozowo- ogniskowej, towarzystwa i pogody. Na całą resztę marudziłam i hejciłam już tyle razy, że nie chce mi się tego powtarzać i tutaj. Dość mówić, że za akredytację w wysokości 150 zł, otrzymaliśmy w sumie trzykrotnie mniej niż na poprzednich orkonach za ~70zł. I znowu, to tylko ogółem. Małe Rogate pojechało na Orkon z Babcią w ramach powiernika i bodyguarda. Pierwsze wrażenie oceniam na nie najgorsze, jeśli wyciąć epizod ze Skavenami (Przyjechaliśmy akurat jak Warhammerowcy schodzili z terenu gry, i na widok ludzi w ruszających szczęką szczurzych maskach Małe Rogate wpadło w spazmy). Resztę Orkonu Reniferek spędził na zjednywaniu sobie co straszniejszych osób na terenie obozowiska. Wróciliśmy do domu w jednym kawałku, także zaliczam ten wyjazd do udanych.
Przed nami jeszcze przynajmniej jeden ciekawy event, także do końca sierpnia coś się powinno jeszcze pojawić.
Sayo~ ;)
środa, 14 sierpnia 2013
Notka z przeszłości.
Anegdota własna, którą wrzuciłam na fejsbuka i zapomniałam wrzucić tutaj. Tam niedługo przepadnie a tutaj możliwe, że zatrzyma się na chwilę. :)
Notabene chyba faktycznie zabiorę się za aktualizacje tego tutaj ;)
2 Lipca 2013
Sytuacja sprzed minuty.
Jak każdy normalny człowiek bywam głodna. Jak każdy w miarę normalny człowiek w takim wypadku- idę do kuchni i robię sobie jeść. Tym razem padło na jajecznice z jakąś bliżej nieokreśloną padliną.
Stoję zatem i pichcę sobie w najlepsze, gdy nagle odezwał się dzwonek przy drzwiach. Jako że kotom moim, o mało co szanownym, nie ufam za grosz, złapałam najbliższe futrzaste paskudztwo co by mi padlinki w trakcie przyjmowania interesanta nie opierniczyło i dawaj do drzwi. Tu zaczyna się polka. Za drzwiami, bowiem, stały dwie uśmiechnięte (przez pierwszą chwilę) staruszki z jakimś wiechciem ulotek czy innych badziewików dla ludzi którzy otwierają drzwi zbyt szybko. Najbliższa z nich, nie spojrzawszy nawet w moją stronę zaczęła swą wypowiedź w momencie w którym nacisnęłam klamkę.
-Dzień dobry pani, jeśli byłaby nam pani w stanie poświęcić chwilkę...- Tu szanowna babcia nie zawieszając wypowiedzi zaczyna szperać w swoich karteluszkach.- Zapraszamy na spotkanie organizowane przez warszawskich Świadków Jehowy, na których to rozmawiać będziemy o...- i tu wreszcie urwała.
Dopiero po sekundzie przyglądania się sobie nawzajem doznałam olśnienia i wypuściłam z rąk szamoczącego się czarnego kota, odłożyłam poza zasięg ich wzroku ten okropny nóż którym akurat moment wcześniej kroiłam mięcho i schowałam pod bluzkę pentagram wiszący mi na szyi. Panie nawet nie protestowały na moje stwierdzenie że "Wybaczą ale to wybitnie nie mój temat" i truchcikiem opuściły klatkę schodową...
Jajeczniczka wyszła w dechę, btw.
Notabene chyba faktycznie zabiorę się za aktualizacje tego tutaj ;)
2 Lipca 2013
Sytuacja sprzed minuty.
Jak każdy normalny człowiek bywam głodna. Jak każdy w miarę normalny człowiek w takim wypadku- idę do kuchni i robię sobie jeść. Tym razem padło na jajecznice z jakąś bliżej nieokreśloną padliną.
Stoję zatem i pichcę sobie w najlepsze, gdy nagle odezwał się dzwonek przy drzwiach. Jako że kotom moim, o mało co szanownym, nie ufam za grosz, złapałam najbliższe futrzaste paskudztwo co by mi padlinki w trakcie przyjmowania interesanta nie opierniczyło i dawaj do drzwi. Tu zaczyna się polka. Za drzwiami, bowiem, stały dwie uśmiechnięte (przez pierwszą chwilę) staruszki z jakimś wiechciem ulotek czy innych badziewików dla ludzi którzy otwierają drzwi zbyt szybko. Najbliższa z nich, nie spojrzawszy nawet w moją stronę zaczęła swą wypowiedź w momencie w którym nacisnęłam klamkę.
-Dzień dobry pani, jeśli byłaby nam pani w stanie poświęcić chwilkę...- Tu szanowna babcia nie zawieszając wypowiedzi zaczyna szperać w swoich karteluszkach.- Zapraszamy na spotkanie organizowane przez warszawskich Świadków Jehowy, na których to rozmawiać będziemy o...- i tu wreszcie urwała.
Dopiero po sekundzie przyglądania się sobie nawzajem doznałam olśnienia i wypuściłam z rąk szamoczącego się czarnego kota, odłożyłam poza zasięg ich wzroku ten okropny nóż którym akurat moment wcześniej kroiłam mięcho i schowałam pod bluzkę pentagram wiszący mi na szyi. Panie nawet nie protestowały na moje stwierdzenie że "Wybaczą ale to wybitnie nie mój temat" i truchcikiem opuściły klatkę schodową...
Jajeczniczka wyszła w dechę, btw.
Subskrybuj:
Posty (Atom)