Jakiś czas temu postanowiłam ze najwyższy czas nadszedł by klepnąć kolejna notkę. Zaczynać się miała nastepująco...
"Wybiła północ. Aerosmith drze się z głośników o pięknej i nieprzekłamanej miłości, koty wtórują im krzycząc o pustych miskach, a ja siedzę i łoję. Znaczy łoję mało popularną wódę zwaną "Barmańska Cytrynowa"..."
Niestety, bitwę z "Barmańską" przegrałam sromotnie i zmuszona byłam swoje ambitnie twórcze plany przełożyć na później. Bywa. Miało to miejsce kilka dni, może parę tygodni temu. Od tego czasu zdążyłam na szczęście wytrzeźwieć (nawet dwukrotnie) sprzedać dziecko dziadkom, dostać bez mała zapalenia płuc i rozpędzić prace przygotowujące "Pokój Ohydek" do planowanej niedługo kolonizacji i zasiedlenia. (Hip hip! Hura! Amber i Igorze!) Niestety tak zwane potocznie Real Life zdobyło na mnie ostatnio kolejny punkt w tabeli. Uczę się szybko na własnych błędach i dla odmiany ostatnio udaje mi się ich popełniać tylko troszkę, coraz mniej, z możliwością cofnięcia ruchu (palec na pionku i takie tam). Ogólnie czuję że się starzeję. Zaczynam myśleć na przód i przewidywać kłopoty. To źle.
Gdybym była trochę bardziej romantyczna, lirycka lub zwyczajnie uzdolniona poetycko, napisałabym, że mimo szalejącego deszczu widzę przed sobą prostą drogę... Przy odrobinie szczęścia nie będzie to kolejna autostrada do piekła, a raczej piękna, piaszczysta, letnia droga do świętego spokoju... Nie mogę się doczekać grudnia.
Good luck with translating that to english, hun ;P
Yellowcard- Way away
6 komentarzy:
Spoko pomożemy Ci z Amber jak tylko będziemy mogli. (Na przykład wyrównamy drogę przed Tobą walcem :D )
A jak nie wystarczy po dobroci to załatwimy to siłowo (myślę, że czołg z dużą siłą ognią załatwi sprawę) :)
Ohydek*
Czyżby nowi lokatorzy?
Narazie Chwilowo ;D
Ehm, początek tamtej notki bardzo mi się podoba :P
Prześlij komentarz